Ludzie

Ciocia na herbatkę? Nie mam teraz czasu!

Każdy z nas ma swoją ciocię.
Tę rodzoną z krwi i kości, siostrę mamy, siostrę taty, siostrę babci, albo po prostu daleką kuzynkę, która przybrała rolę cioci, bo jak inaczej do niej powiedzieć. Nie o tym i nie o nich jednak dzisiaj. Ta wyjątkowa ciocia może być zupełnie kimś innym. A kim?

Charakterystyka postaci

Ciocię, która wcale nie jest kobietą, nie musi być panią w średnim lub bardziej podeszłym wieku. Nie ma wcale siwych włosów i okularów, znad których zerka i coś mówi. Może to być koleżanka z pracy, kolega z biura obok, sąsiadka, babcia Kazia, wujek Maniek. Wpada ona czasem na herbatkę, z bardziej lub mniej zapowiedzianą wizytą – wszak czasem już wiesz, że za chwilę się pojawi. Bo przecież dzieje się coś, w czym ona musi uczestniczyć. Niektóre ciocie chodzą parami, inne stadami, a czasem jest jedna, ale zawsze pojawia się wtedy, gdy nie jest potrzebna.

Poznajecie? Oto Ciocia Dobra Rada!

Przyznajcie sami, każdy z nas w swoim życiu ma takie osoby, które tylko czekają, aby podzielić się zawsze cennymi bardzo dobrymi (najlepszymi w ich mniemaniu) radami. One wiedzą najlepiej, w którym miejscu zrobiłeś/aś coś źle. I chętnie powiedzą ci, co zrobiłyby na twoim miejscu! Gdyby tylko byly tobą, ale może na szczęście nie są. Problemem samym w sobie nie są jednak ich chęci. Nie stawiałabym tu też faktu, że oni chcą pomóc. Problem pojawia się w momencie, kiedy o te rady wcale nie prosimy. Ale je dostajemy.

Milion “dobrych” rad, których wcale nie potrzebujemy.

Gdybym była na twoim miejscu, zrobiłabym ten rosół inaczej. A zamiast ryżu do pomidorówki ugotowała makaron. A w ogóle, jeśli myślisz, że ten wazon był dobrym wyborem do salonu, to powinnaś zobaczyć, jaki ja wybrałam! Nie to co ten twój… brzydki taki. Kto ci wybrał tę sukienkę? Ja bym wzięła tę taką wiesz, niebieską, bo ładniejsza. Następnym razem kup sobie inne buty, takie jak moje, naprawdę. Po co zmieniałaś tę pracę? Źle ci było? Ja to całe życie w jednym miejscu pracowałam.

Znacie to, prawda?

Nie tylko mamy je w swoim otoczeniu. Czasem sami nimi jesteśmy.

Ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie próbował sam, nieproszony, udzielać dobrych rad. Bo przecież nam też się zdarza wiedzieć najlepiej. Nie tylko cioci Frani, nie tylko wujkowi Mietkowi. Czasem nam się wymsknie, że na czyimś miejscu zrobilibyśmy A zamiast B. I dopóki jest to naprawdę tylko czasem, to nie dzieje się nikomu żadna krzywda i nikt się nie denerwuje.

A przy okazji, gdzie tych cioć jest najwięcej? Na ryneczku? W parku? Podczas rodzinnego obiadu?

Internet – sieć jednocząca wszystkie ciotki z całego świata. I nie tylko ciotki.

I nie chodzi mi tylko o Facebooka, który jakby nie patrzeć, łączy ludzi. Ale wystarczy tak naprawdę napisać cokolwiek, gdziekolwiek. Twitter. Facebookowe grupy wszelkiego rodzaju. Wtem, pojawia się milion cioć, analityków, albo co gorsza jeszcze psychologów, którzy zaczynają ci wytykać, co robisz źle. I co powinieneś zrobić, żeby było lepiej. Bo jesteś złym człowiekiem. I wszystkie ciotki z Internetu to wiedzą! Wiedzieliście, że wystarczy wrzucić jakiś śmieszny dialog na Twittera, żeby mieć wykonaną dogłębną psychologiczną analizę? Ja już wiem. 😉 

Nie chcesz być taką ciotką?

Kluczem do sukcesu jest to, żeby przestać udzielać rad, kiedy o nie nikt nie prosi. Bo czym innym jest odpowiedź na prośbę czy pytanie “a ty co byś zrobił/a na moim miejscu?” a czym innym narzucanie swojego zdania i udzielanie rad, które nie są ani mile widziane, a dodatkowo wcale nie muszą mieć odniesienia w rzeczywistości.

 

To jak, ile dobrych rad ostatnio usłyszeliście? A ile udzieliliście?

mam potargane włosy, niezliczone ilości wypitej herbaty, swoje spojrzenie na świat i chęć dzielenia się nim z innymi.

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.